top of page
Szukaj

Dzień Pierwszy

Zaktualizowano: 26 lip 2021


ree

Od dwóch lat mam ogromne kłopoty z zasypianiem. Nie dość że nie mogę zasnąć przed 1 po północy to budzę się około 5, 6 rano. Niekiedy uda mi się jeszcze przysnąć na godzinę, dwie ale z reguły wyleguję się jeszcze w łóżku i wtedy przychodzą mi do głowy różne myśli, przypominają różne sytuacje czy zdarzenia. Ponadto chciałabym żeby moje dzieci , wnuki miały co poczytać w chwili wolnego czasu.


Chociaż minęło parę lat ,to wciąż nie mogę pogodzić się z "odejściem" z tego świata mojego szwagra. Był mężem mojej starszej o 5 lat siostry i kilkanaście lat opiekował się nią, pielęgnował w ciężkiej chorobie jaką jest stwardnienie rozsiane SM. Był dobrym, ciepłym człowiekiem i cała rodzina wdzięczna Mu była że z taką troską zajmował się ciężko chorą żoną. O jego śmierci dowiedziałam się 2 maja dzwoniąc do jego bratowej z prośbą by przekazała Mu życzenia imieninowe. Szok jaki przeżyłam kiedy poinformowała mnie że zmarł pięć miesięcy wcześniej długo nie pozwolił mi dojść do siebie.


  • Dlaczego nikt nie poinformował nas -rodziny- o jego odejściu?

  • Dlaczego pospiesznie został skremowany i pochowany bez zawiadomienia osób z którymi większość życia był związany i dla których był ważną i kochaną osobą?

  • Jak można było nie pozwolić nam pożegnać się z Nim, przeżyć żałobę?



Zygmunt zdecydowaną większość życia spędził w naszej rodzinie. To z naszą rodziną był związany. Nasza mama przyjęła Go do naszego domu i traktowała jak syna , a ja jak drugiego brata. To nasza mama przyjmowała w naszym domu Jego ojca i matkę. To nasza rodzina była źródłem jego pozycji i dostatku.


Ale zacznę od początku.


Otóż byłam w siódmej klasie szkoły podstawowej kiedy wychowawcą naszej klasy został nowy nauczyciel matematyki.


ree

Było to wydarzenie dla całej klasy, bo nie tylko był młody, przystojny to jeszcze dowcipny i wesoły. Wszyscy go polubili a dziewczyny po prostu za nim szalały. Ja też byłam, tak jak moje koleżanki , zachwycona nowym nauczycielem. Bardzo chciałam pochwalić się rodzinie jakiego wspaniałego mamy wychowawcę i na najbliższą wywiadówkę namówiłam swoją o pięć lat starszą siostrę. Hania poszła na wywiadówkę i tak zaczęła się historia znajomości , miłości i małżeństwa mojej siostry. Myślę że byli bardzo dobrym małżeństwem Zamieszkali w naszym 120 metrowym mieszkaniu i Zygmunt stał się członkiem naszej rodziny.



ree

Moi rodzice bardzo go kochali i traktowali jak syna. Po wyprowadzeniu z domu rodzinnego i zamieszkaniu we własnym mieszkaniu, Hania i Zygmunt żyli tak jak chcieli. Nikt nie ingerował w ich życie prywatne.





Moje córki kochały ciocię Hanie i wujka Zygmunta i wykorzystywały każdą sposobność by być blisko nich, pogadać, pożartować, przekazać najnowsze wiadomości. Hania ukończyła nawet podstawowy kurs języka angielskiego, wyłącznie po to ,by móc kontaktować się z mężem Oleńki - Anglikiem. Drugiego Anglika - męża Małgosi nie zdążyłam im przedstawić.


Kiedy Hania była już przykuta do łóżka widziałam starania jej męża i dbałość o nią. Mieszkałam już wtedy w Gdańsku i było mi przykro że tak rzadko mogę ich odwiedzać. Wiedziałam od siostry że nie utrzymują kontaktów z bratem Zygmunta i jego żoną .Powiedziała nawet że mają oni zakaz wstępu do ich domu. Dlatego ze zdziwieniem odnotowałam dużą aktywność jego brata w ostatnich dniach życia mojej siostry, jak i w okresie późniejszym, ale cieszyłam się że Zygmunt po odejściu Hani będzie miał wsparcie i towarzystwo, że nie będzie samotny. Sądziłam że brat zapewni należny mu relaks, będzie zachęcał go do wycieczek samochodowych, wyjazdów na ryby , udzielania się towarzysko. Zależało nam bardzo , żeby Zygmunt miał warunki i środki na należny odpoczynek dlatego też zrezygnowaliśmy z bratem z należnego nam po siostrze spadku. Mieliśmy nadzieje że wykorzysta te środki tak jak wcześniej napisałam na wypoczynek, wyjazdy do sanatorium, wyjazdy własnym samochodem na ryby / ukochane wędkowanie/. Niestety czas pokazał jak złudne były nasze oczekiwania a rozwój sytuacji w jakiej znalazł się mój szwagier zaskoczyły tak mnie jak i mojego brata. Nie mogłam przewidzieć tego co się stało.


ree

Po pogrzebie siostry zabraliśmy Zygmunta do nas do Gdańska żeby zapewnić mu odpoczynek, uwolnić ze stresu, po prostu o niego zadbać.







Niestety niedługo po przyjeździe zapragnął wrócić do domu. Teraz z perspektywy czasu wiem że to telefon brata zmobilizował go do powrotu. Jeszcze wtedy nie rozumiałam dlaczego? Niedługo po powrocie do domu Zygmunt wpadł w ciężką depresje. Po prostu sobie nie radził. Zamiast korzystać z nadmiaru czasu, kontynuować ukochane wędkowanie na które nie miał za życia siostry czasu, sprzedał samochód , sprzedał garaż i ze słuchawkami w uszach całymi dniami i nocami siedząc w fotelu oglądał telewizję. Przez przypadek żona mojego brata Danusia zauważyła w jak kiepskim jest stanie i zaprowadziła go do lekarza . Niestety tylko jego brat jako rodzina mógł być obecny przy jego badaniu i zaleceniach. Ale to ona zorganizowała Zygmuntowi raz w tygodniu osobę do gotowania obiadów, sprzątania, mycia włosów, i która zawiadomiła nas o tym, że Zygmunt od paru dni nie otwiera drzwi, nie odbiera telefonu. To my uratowaliśmy mu życie zawiadamiając pogotowie, kiedy skrajnie odwodniony i wygłodzony nie miał siły wstać z fotela, zareagować na telefon, czy dzwonek u drzwi.


Pamiętam słowa jego brata kiedy zawiadomiłam go o stanie Zygmunta "przecież byłem u niego i wszystko było w porządku".


To my z bratem otoczyliśmy go opieką a z racji bliskości zamieszkania długo bywał prawie codziennym jego gościem. To my próbowaliśmy oswoić go jazdą jego samochodem. To u mojego brata spędzał większość świąt, bo jak tłumaczył "bratowa była chora" a później już w ogóle nie chciał opuszczać domu. W okresie , kiedy mieszkałam przez pewien okres w jego mieście zapraszałam go na obiady, pilnowałam żeby w lodówce miał nie tylko konserwy, jogurty czy długoterminowe pieczywo. Zabierałam go na na spacery, między innymi pierwszy raz w życiu zjadł lunch w Mac Donaldzie. Niestety dla niego brat był najważniejszy, brat, który wmówił mu - tak jak Zygmunt mi przekazał- że tylko on będzie mógł go pochować i który coraz bardziej uzależniał go od siebie.


Pewnego dnia udało mi się przekonać Zygmunta na przyjazd do Gdańska i wizytę u lekarza. Konsultacja u urologa i badanie krwi wykluczyło chorobę prostaty na którą miał chorować a zaaplikowane przez innego lekarza leki mieliśmy zweryfikować u kolejnego specjalisty. Okazało się bowiem ,że przyjmowanego przez niego środki spowalniają go w znacznym stopniu i "otumaniają". Na pytanie dlaczego nie zgłosił lekarzowi takiego działania tych lekarstw odpowiedział że na wizytach kontrolnych na pytania lekarza "jak się pan czuje" to brat odpowiadał " dobrze" a on nie wiedział że lekarstwa można zmienić, dopasować. Zygmunt w Gdańsku czuł się świetnie. Zaprzestałam dawkowania mu tych leków otępiennych, był w pełnym kontakcie, miał apetyt i chęć do życia. To wtedy opowiedział mi o warunkach w jakich żyje i jak wyglądają jego kontakty z bratem i bratową. Wtedy też umówiliśmy się, że kiedy wróci do swojego domu osobiście znajdę dochodzącą osobę, która będzie opiekować się nim codziennie, przygotuje posiłki i dopilnuje żeby zjadł, wyjdzie z nim na spacer. Zygmunt był zamożnym człowiekiem i stać go było na prywatną opiekę.


Niestety krótko po tych ustaleniach zadzwonił jego brat i Zygmunt po rozmowie kategorycznie oświadczył że musi wracać do domu. Bardzo chciał wracać, więc mój mąż po powrocie z pracy odwiózł go do domu. Tam czekał na niego jego brat i powitał go słowami " jaki ty biedaku jesteś zmęczony". No i w tym momencie Zygmunt tryskający humorem, opadł na fotel i "stał się zmęczony". Na propozycje i sugestie jakie z Zygmuntem omówiliśmy co do dalszego postępowania, jego brat nie konsultując się z Zygmuntem stwierdził , że nie ma potrzeby żeby ktoś obcy się nim opiekował. On sam wystarczająco mu pomaga. Koniec kropka. Jak ta pomoc wyglądała? Zygmunt skrajnie odwodniony, niedożywiony trafił do szpitala.



ree

Zdarzenia kolejnych dni po powrocie Zygmunta do domu pozwoliły mi zrozumieć dlaczego bardzo, gwałtownie chciał wracać do domu. Otóż następnego dnia, wcześnie rano, zadzwonił do mojego brata z prośbą żeby ten natychmiast przyniósł mu klucze od jego mieszkania, bo nie może sie do niego dostać. Mój brat, poważnie chory starszy człowiek wyrwany wcześnie rano ze snu zapytał " a gdzie ty jesteś?" Po odpowiedzi ,że jest w domu ale musi mieć natychmiast klucze" trudno się dziwić że brat wpadł w furie. Dopóki Hania żyła mój brat miał upoważnienia do ich kont bankowych, jak również klucze od mieszkania / awaryjnie/ .Po Hani śmierci Zygmunt konsekwentnie , stopniowo odbierłl mu te uprawnienia.


Lubiłam Zygmunta, a moje córki go kochały.


Niestety wpływ jego brata i zapewnienia że tylko on jest jego rodziną i tylko on może go pochować spowodowały że moje przepowiednie się spełniły. Wielokrotnie bowiem powtarzałam Zygmuntowi: "pozwól sobie pomóc, bo zostaniesz ubezwłasnowolniony i odesłany do Domu Pomocy Społecznej" . Nie wierzył, zaprzeczał i oburzał się . Bo to brat.


Kiedy dowiedziałam się że Zygmunt jest faktycznie w DPS chciałam go odwiedzić. Niestety poinformowano mnie, że jego brat zabronił jakichkolwiek z nim kontaktów. Zadzwoniłam więc do tego brata z prośbą o pozwolenie na odwiedziny u Zygmunta. Telefon odebrała jego żona i potwierdziła że nie życzą sobie jakichkolwiek kontaktów z Zygmuntem. Jej stwierdzenie, że nie jestem rodziną i nie mam żadnych praw w stosunku do niego pozostawiło mnie bezradną. Niemniej jej zapewnienia, że Zygmunt ma świetne warunki, że jego brat, a jej mąż, co tydzień go odwiedza, przywozi ciasta, owoce, nie pozostawiły mi wyboru i przyjęłam fakt izolacji Zygmunta do wiadomości. Ważne było dla mnie było również to, że obiecała powiadomić mnie w przypadku pogorszenia stanu zdrowia Zygmunta, co pozwoliło mi mieć nadzieje że zdążę się z nim pożegnać.


Zadzwoniłam 2 maja żeby złożyć Zygmuntowi życzenia imieninowe i wtedy właśnie dowiedziałam się, że 5 miesięcy wcześniej zmarł.


ree

Nie wiem czy właściwi sprawcy zaistniałej sytuacji uświadomili sobie jaką krzywdę uczynili nie tylko jemu ale i nam, całej licznej rodzinie wśród której spędził większość swojego życia, nie powiadamiając nas o jego śmierci i pogrzebie.


Zabrano nam z premedytacją czas pożegnania, smutku i przeżycia żałoby.


Bardzo, bardzo smutno.








 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Dzień sto trzydziesty piąty

Najpierw czekałam trzy miesiące /wyjątkowo krótko/ na wizytę u neurologa a następnie ze skierowaniem , pięć miesięcy na badanie...

 
 
 

Komentarze


©2021 by Babcia Ewinka.

bottom of page