top of page
Szukaj

Dzień sto trzydziesty czwarty

ree

Dzisiaj rano Krzysiek rozbijając nad patelnią kolejne jajko na jajecznicę natrafił na zbuka. Zanim wyniósł zawartość patelni do toalety ,fetor rozniósł się na cały dom i dopiero godzinne przeciągi wyzwoliły nas od tego okropnego zapachu. Zdarzenie to przypomniało mi pewną historię. Otóż moi koledzy z Wrocławia mieli na uczelni wyjątkowo "wrednego" wykładowcę . Zajmował on gabinet umeblowany starymi stylowymi meblami. Pewnego razu niepostrzeżenie podłożyli mu na jeden z regałów hodowanego przez długi okres pękniętego zbuka. Z tego co usłyszałam,długie wietrzenie nie pomagało a później zaczęły się wakacje i ja zapomniałam o zdarzeniu. Na czwartym roku studiów mieszałam w świeżo oddanym do użytku akademiku. Na wszystkich piętrach w każdym skrzydle znajdowała się wspólna kuchnia z przynależnymi do poszczególnych pokoi szafkami na jedzenie. Niestety, często zdarzało się że przechowywana żywność " zmieniała właściciela" . Kochani koledzy założyli mi na moją szafkę małą kłódkę i podpowiedzieli, żeby do szafki włożyć kontrolnie jajko. Niech sobie leży i czeka. Faktycznie jedzenie "pod kluczem" przestało znikać i jajko przetrwało do końca drugiego semestru. Wtedy zasugerowali mi żeby szafkę otworzyć, poczekać kiedy jajko zniknie i po zapachu a raczej fetorze po jego rozbiciu, poszukać osobę włamującą się do szafek . Tak zrobiłam. Jajko zniknęło już następnego dnia . Niestety nie mogłam czekać na rozwój wypadków, ponieważ już następnego dnia musiałam wyjechać. Nie mniej myślę że rozbicie tego zbuka i zapach były dobrą karą za podbieranie jedzenia.

 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Dzień sto trzydziesty piąty

Najpierw czekałam trzy miesiące /wyjątkowo krótko/ na wizytę u neurologa a następnie ze skierowaniem , pięć miesięcy na badanie...

 
 
 

Komentarze


©2021 by Babcia Ewinka.

bottom of page