top of page
Szukaj

Dzień trzydziesty pierwszy

Zaktualizowano: 7 kwi 2022

ree

Tydzień temu odwiedziła nas nasza córka Ola. Niesamowite ile utrudnień kosztowała ją ta trzydniowa wizyta w Polsce. Po pierwsze, przed wylotem z UK musiała wypełnić dokument "Rejestrator lokalizacji pasażera". Wskazać, między innymi , gdzie będzie przebywać , potwierdzić wykonane w Anglii podwójne szczepienie na covid 19. Ten dokument musiała okazać przy wjeździe do Polski. Musiała także, jeszcze w Anglii, przed wylotem, zarezerwować i opłacić wykonanie testu na covid 19 na drugi dzień po powrocie/przylocie do Anglii. Już w Polsce na 48 godz. przed wylotem do Anglii na angielskiej stronie internetowej musiała wypełnić długi i skomplikowany dokument "Karta pasażera" oraz wykonać stosowny test potwierdzający brak zakażenia tym wirusem którego ważność wynosiła 72 godziny. Negatywny wynik testu zwalniał ją z obowiązkowej kwarantanny dla osób powracający do UK z zagranicy.

ree
ree

Bardzo ucieszyliśmy się z tej krótkiej wizyty. Ola załatwiła wszystkie zaplanowane na czas pobytu w Polsce sprawy, Była na kolacji z siostrą i jej mężem .

ree

Odwiedziła swoich kochanych znajomych a przede wszystkim znalazła czas na zwyczajową kawę z dobrym ciastkiem w naszej ulubionej kawiarni. Była piękna pogoda. Był nawet czas na spacer wieczorem, ciesząc się widokiem Gdańska.


ree

Mieliśmy też jeszcze czas na relaks w ogrodzie wśród zieleni. Nasz sąsiad Michał określił nasz ogród widziany z jego strony domu jako dżunglę. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ kiedy wprowadziliśmy się do naszego domu , przyległy ogród stanowiły dwie tuje i gdzieniegdzie wypalone kępy trawy. Teraz są i dorodne brzozy, lipy, akacja czy drzewa owocowe.

Kiedy odprowadziliśmy Olę na lotnisko zaskoczył nas ogromny tłum pasażerów.

ree

Miałam nadzieję że przy takich obostrzeniach związanych z epidemią covid-19 chętnych na loty będzie minimalna ilość. Niestety było bardzo dużo rodzin z małymi dziećmi i dziećmi w wózkach. Najprawdopodobniej były to rodziny mieszkające w Anglii i wracające do domu po wakacjach spędzonych w Polsce.

ree

Czekając na rozpoczęcie odprawy biletowo bagażowej przypomniały mi się czasy kiedy nie mieszkając jeszcze w Gdańsku , odwoziliśmy nasze córki na to właśnie lotnisko. Małe , ciasne ale za to można było z kawiarni czy holu, obserwować płytę lotniska. Niezapomniane wrażenia, kiedy widzieliśmy nasze dzieci, a później naszych wnuków wsiadających i wysiadających z samolotu na płytę lotniska, nieporadne kroki po schodach trapu, czekanie przy samolocie na wyładowanie wózka, później oczekiwanie na bagaże i ogromna radość z przytulaniem i całowaniem.


Pewnego razu kiedy odwieźliśmy naszą córkę Joasię na lotnisko z którego odlatywała do Oslo, na płycie lotniska widać było tylko siedmiu pasażerów wsiadających do samolotu. Bardzo mało osób latało do Anglii jeszcze wtedy na Gatwick. A zdarzyło się też tak , że stewardessa, podczas mojego lotu, miała czas, żeby zlikwidować mi plamę na spódnicy na którą wylałam trochę kawy. Plamę wyczyściła , wysuszyła suszarką i zdążyłam w świeżej spódnicy wysiąść na lotnisku.

Przez wszystkie lata, kiedy krążyłam między swoim domem a domami moich córek które zdecydowały się na życie w Anglii zdarzały się różne sytuacje. Pewnego razu wracałam do domu z najstarszą wnuczką. Usiadłyśmy w samolocie na tylnych siedzeniach , przed nami i z boku nie było pasażerów. Samolot był w połowie pusty. Ona się bawiła a ja przysypiałam. Kiedy samolot wylądował, długo czekaliśmy na otworzenie drzwi. Zaniepokojona podeszłam do najbliższego pasażera z pytaniem czy orientuje się dlaczego tak długo czekamy na wyjście. Odpowiedział ,że czekamy na autobus który ma nas przewieźć do budynku. Rozejrzałam się i zauważyłam / mając na względzie wielkość docelowego znanego sobie lotniska/, przecież moglibyśmy sami się przejść do hali przylotów. Na co mój rozmówca stwierdził że trudno byłoby i niebezpiecznie , poruszać się na płycie lotniska w Tempelhof, ponieważ jesteśmy w Berlinie. Okazało się że nasz samolot miał awarię silnika i musiał lądować w Berlinie. Pilot ogłosił konieczność międzylądowania podczas mojej drzemki i nie zwróciłam na ten komunikat uwagi. Faktycznie po pewnym czasie podjechał autobus, które przewiózł nas do podstawionego zastępczego samolotu którym już bez przygód dotarliśmy na "swoje" lotnisko.




 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Dzień sto trzydziesty piąty

Najpierw czekałam trzy miesiące /wyjątkowo krótko/ na wizytę u neurologa a następnie ze skierowaniem , pięć miesięcy na badanie...

 
 
 

Komentarze


©2021 by Babcia Ewinka.

bottom of page