Dzień sześćdziesiąty drugi
- Babcia Ewa
- 28 gru 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 30 gru 2021

Po studiach podjęliśmy z mężem pracę w Polanicy-Zdroju. Ja w Funduszu Wczasów Pracowniczych a Krzysztof w Hucie Szkła . Wynajmowaliśmy pokój u pewnych gospodarzy wysoko w górach. Byłam w czwartym miesiącu ciąży ale codzienne wędrówki do i z pracy nie stanowiły dla mnie problemu. Do czasu.
Kiedy poczułam, że jednak jest to dla mnie uciążliwe, napisałam do dyrektora FWP podanie o przydzielenie mi, ze względu na ciąże, mieszkania służbowego. Mieszkanie dostałam, ale adnotacja dyrektora na podaniu przekazanym odpowiedniej komórce długo stanowiła obiekt kpin i żartów. Okazało się bowiem ,że na moim podaniu dyrektor napisał " dopomóc w rozwiązaniu". Pracownicy mieli niezły ubaw. Nawet po latach, kiedy ich odwiedziłam, pamiętali tą adnotację.
Nasze nowe mieszkanie to były dwa pokoje w bezpośrednim sąsiedztwie mojego miejsca pracy i Parku Zdrojowego. Rewelacja. Bliskość Wrocławia spowodowała też, że odwiedzało nas dużo naszych znajomych ze studiów. Największą niespodziankę sprawiła nam Tosia, która rozpoczynała karierę zawodową w zakładach mięsnych i przyjechała do nas z wielką torbą pełną pokrojonej w plastry cielęciny. Jaka to była rozkosz jeść te sznycle - niezapomniany smak.
Z naszym pobytem w Polanicy wiąże się jeszcze jedno wspomnienie.

Nie było tam szpitala dla tubylców. Musiałabym jechać na "porodówkę" do Kłodzka, a na to nie miałam najmniejszej ochoty. Postanowiłam pojechać do rodziców na drugi koniec Polski do Słupska. Problemem było jednak , przemieszczenie się mojej ociężałej osoby. Wymyśliliśmy, że do Wrocławia odwiezie mnie Krzysztof. Tam wsiądę do samolotu do Gdańska , gdzie odbierze mnie i zawiezie do Słupska mój tato. Powinno to wszystko odbyć się w bezpiecznym terminie ,żeby nie było po drodze niespodzianek z przedwczesnym porodem.
Postanowiłam więc pójść z wizytą do lekarza. Powiedziałam jaka jest sytuacja, czuję się bardzo dobrze ale chciałabym otrzymać zwolnienie lekarskie żebym mogła co najmniej miesiąc przed planowanym terminem porodu rozpocząć podróż do Słupska.
Lekarz popatrzył na mnie i powiedział znamienne słowa " jak się da, to się zrobi". Na szczęście akurat parę dni wcześniej usłyszałam o wielkiej aferze łapówkarskiej , gdzie właśnie te słowa warunkowały załatwienie sprawy. Zaczęłam się śmiać i powiedziałam lekarzowi o tej sprawie. Bez słowa komentarza poprosił mnie na kozetkę do pomiaru brzuszka. Myślę ,że zemścił się na mnie, bo powiedział ,że jestem tak szczupła i wąska w biodrach, że będę miała poważne kłopoty przy porodzie. Powiedział ,a nie powinien. Wyszłam z gabinetu na miękkich nogach ,przerażona oczekującymi mnie problemami ale ze zwolnieniem lekarskim, które pozwalało mi na spokojną, zaplanowaną podróż do Słupska.



Komentarze