top of page
Szukaj

Dzień szesnasty

Zaktualizowano: 30 lis 2021

Wiedziałam że małe dzieci chorują na zapalenie krtani , ale dopiero kiedy urodziła się najmłodsza córka Małgosia , odczułam na własnej skórze jak groźna jest to choroba i jak wielkiej troski wymaga dziecko przy tego typu skłonnościach. Kiedy się urodziła, jej najstarsza siostra miała pięć lat , a starsza trzy latka. Teraz z perspektywy czasu nieraz zastanawiam się jak ja sobie radziłam. Pracowałam zawodowo na cały etat , mój mąż starał się nie zaniedbywać treningów w badmintona , wyjazdów na zawody sportowe i nie mogłam liczyć na pomoc rodziców , czy rodzeństwa. Wprawdzie przez trzy okresy zimowe mieszkała z nami ciocia, która zajmowała się każdorazowo najmłodszą z dziewczynek , podczas naszej obecności w pracy ale to były tylko trzy epizody, z których ostatni zakończył się pierwszego lata stanu wojennego. Myślę że jest to temat na oddzielny dzień bloga. Najważniejsze zawsze były moje dzieci i doskonale pamiętam warunki w jakich przyszło nam żyć do czasu transformacji ustrojowej, a i we wczesnych latach po niej. Opiszę teraz dwa epizody związane z zapaleniem krtani najmłodszej córki.


Był stan wojenny, zima, ostry mróz, kiedy nagle w nocy zaczęła w charakterystyczny sposób kaszleć i trudno było złapać jej oddech. Wieczorem nic nie wskazywało na początek choroby. Wpadłam w popłoch. Środek nocy , godzina milicyjna, telefony nie działają ale niedaleko domu, w zasięgu wzroku stał samochód policyjny / wówczas milicja/.



Otuliliśmy dziecko kocem i wybiegliśmy z domu. Zaraz ktoś do nas podbiegł i kiedy wytłumaczyliśmy dlaczego znajdujemy się podczas godziny policyjnej / milicyjnej/na ulicy , zaoferowali nam pomoc. Małgosia owinięta kocem była bardzo ciężka, dlatego mąż wsiadł z nią do ich samochodu, a ja postanowiłam pojechać do szpitala swoim samochodem. Kiedy pobiegłam na parking , okazało się że nasz " maluch" ma wszystkie szyby "zamarznięte " a ja nie miałam czasu ich skrobać. Uruchomiłam więc samochód , otworzyłam przednią szybę przy kierowcy, i tak wyglądając przez nią, starałam się dogonić samochód wiozący moje dziecko do szpitala. Dopiero tam uzmysłowiłam sobie w jak niebezpiecznych warunkach poruszałam się na ulicy. Całe szczęście że nie było ruchu, ale padał śnieg , było ślisko i miałam ograniczone pole widzenia. W szpitalu nasza córka dostała zastrzyk , ja podpisałam odmowę pozostawienia dziecka w szpitalu i kiedy jej oddech wrócił do normy wróciliśmy do domu. Nikt nas nie niepokoił w drodze powrotnej. Nie był to jej ostatni atak, ale każdy zaczynał się, bez objawów wstępnych ,ostrym "szczekającym kaszlem" i wywoływał mój niepokój.


ree

Następne zdarzenie miało miejsce na obozie sportowym . Zdecydowałam się na wyjazd z Małgosią, ponieważ w ekipie opiekunów dzieci uczestniczących w obozie znajdował się lekarz . Sądziłam, że w razie potrzeby mogę liczyć na jego fachową pomoc.





I tak pewnego późnego wieczoru kiedy wszystkie dzieci poszły spać Małgosia zaczęła gwałtownie ,'szczekająco " kaszleć". Przerażona pobiegłam po pomoc do lekarza myśląc że przejęty tak jak ja, zaraz do niej przybiegnie . Tymczasem zastałam spotkanie towarzyskie także z udziałem swojego męża i absolutną obojętność lekarza na dolegliwości Małgosi. Upewnił się tylko co do jej wieku i stwierdził że to nic poważnego. Byłam w szoku ale nic nie mogłam poradzić i musiałam mu zaufać. Spędziłam przy niej bezsenną noc. Ale rano wszystko było w porządku. Po prostu, ten kaszel z biegiem lat stawał się mniej niebezpieczny.

 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Dzień sto trzydziesty piąty

Najpierw czekałam trzy miesiące /wyjątkowo krótko/ na wizytę u neurologa a następnie ze skierowaniem , pięć miesięcy na badanie...

 
 
 

Komentarze


©2021 by Babcia Ewinka.

bottom of page