Dzień siedemdziesiąty piąty
- Babcia Ewa
- 31 sty 2022
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 1 lut 2022

Teraz trochę wspomnień, wrażeń z pierwszych pobytów w Anglii.
Po raz pierwszy przyjechaliśmy z mężem do Anglii samochodem w roku 1997. Były z nami dwie młodsze siostry Oli. Zapamiętałam tą wizytę z paru powodów. Otóż, kiedy zjechaliśmy z promu na autostradę zobaczyłam po swojej prawej stronie wymijający nas z dużą prędkością samochód ze śpiącym kierowcą. Dopiero po chwili zorientowałam się ,że to siedzący po lewej stronie kierowcy, śpiący pasażer, a nie osoba prowadząca samochód. Jechałam jako pasażer sześciopasmowymi , ośmiopasmowymi autostradami i mogłam swobodnie podziwiać niesamowite widoki i wszechobecną zieleń. Bardzo podobały się nam olbrzymie parkingi przy autostradach ze stacjami benzynowymi i restauracjami.

Nasza trasa podróży przewidywała przejazd przez Londyn i można wyobrazić sobie moje rozczarowanie kiedy autostrada poprowadziła nas faktycznie przez Londyn ale pod Tamizą i później objazdami. Byłam bardzo rozczarowana, że chociaż z daleka nie mogę zobaczyć miasta.

Na autostradach Krzysiek nie miał problemów z ruchem lewostronnym. Gorzej było w Birmingham, gdzie musieliśmy wąskimi uliczkami dojechać najpierw do domu Oli a później do hotelu. Właśnie w tym hotelu po raz pierwszy zobaczyłam stojący pod ścianą, przyrząd do prasowania spodni "na kant". Wzbudził moje wielkie zdumienie i zainteresowanie.
Zaskoczona byłam także widokiem angielskiej mamy ciepło ubranej w kurtkę, kozaki, z dzieckiem, które miało gołe stopy. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Zaczęłam się rozglądać i okazało się ,że nie był to odosobniony przypadek. Mama ciepło ubrana pchająca przed sobą wózek z maluchem ubranym w ciepły skafanderek i z gołymi stopkami. Ola musiała mi wyjaśnić ,że takie są tam zwyczaje i tak się hartuje maluchy.
Cały czas się dziwiłam. Również podczas późniejszych wizyt. Tym ,że ksiądz , po mszy osobiście żegna wiernych, a kiedy spotkaliśmy się parę dni później na ulicy, pozdrowił mnie i się ukłonił.

Że autobusy kursują zgodnie z umieszczonym na przystanku rozkładem jazdy co do minuty, a czekający na przystanku ustawiają się w długiej kolejce, żeby nie przepychać się do wejścia.
Że dom w którym Ola mieszkała miał zamiast szyb żaluzje szklane.
Jedno z większych zdziwień miało miejsce kiedy wyjechałyśmy samochodem spod jej domu, w nowym jej miejscu zamieszkania do centrum miasta. Dość długo jechałyśmy szerokimi ulicami z dużymi ogrodami, rzadko mijając domy aż w pewnym momencie zapytałam ,w jakiej teraz jesteśmy miejscowości? Ola zaskoczona odpowiedziała ,że w tej samej .Przyzwyczajona do gęstej zabudowy miasta, musiałam się przyzwyczaić do nowej perspektywy. Wizyta po wizycie i się przyzwyczaiłam.



Komentarze