Dzień setny
- Babcia Ewa
- 27 maj 2022
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 sie 2022

Osiemnasty dzień pobytu, trzy dni do wyjazdu.
Nie poszłam dzisiaj na gimnastykę na 7oo. Z premedytacją.
Jestem wzorową kuracjuszką,wypełniam wszystkie zalecenia lekarza, korzystam z wszystkich przepisanych zabiegów i dlatego doszłam do wniosku ,że trochę "odpuszczę".
Nie dość,że nie poszłam na gimnastykę , to jeszcze długo biłam się z myslami, "iść na masaż" ," czy nie iść". Rozsądek jednak zwyciężył i odwiedziłam ten gabinet tortur. Niestety, nieopatrznie wspomniałam o fizjoterapeutkach, które / wszystkie/ sympatyczne, pomocne, bardzo sprawnie i szybko przyjmują pacjentów.Nie ma kolejek, zabiegi wykonywane są punktualnie. No i usłyszałam mini wykład na temat indywidualnego wykorzystywania czasu pracy. Mam inny punkt widzenia na sprawy o których rozmawialiśmy, ale czy mogłam protestować w trakcie masażu?Nie odważyłam się .I tak mam wystarczającą ilość siniaków / efektów masażu /
Kiedy wracaliśmy ze śniadania jedna z osób wychodzących ze stołówki zauwazyła,że pod koniec turnusu jest coraz gorsze jedzenie, a dzisiejsze plastry wędliny "na pewno nie miały wymaganej ilości dkg". Byłam zaskoczona. Mnie i Krzyśkowi wszystko smakuje, nie narzekamy na serwowane ilości. I do głowy by mi nie przyszło analizowanie gramatury posiłków. Bardzo sie cieszę, kiedy serwowane są zupy mleczne .Płatki owsiane , kasza manna czy kluseczki. Wszystko pochłaniam ze smakiem i po cichu obiecuję sobie że w domu też będę gotowała zupy mleczne na śniadanie?
Rano padał deszcz, ale mimo niepogody wyszliśmy na spacer pod olbrzymim parasolem. Zrobiliśmy drobne zakupy i ledwo zdążyliśmy na " przedpołudniowy" obiad. Jak zwykle bardzo smaczny, szczególnie szpinak do drugiego dania. Pychota.
Poniewaz cały czas padał deszcz, na spacer wybraliśmy sie dopiero po kolacji czyli przed osiemnastą. Zaraz za sanatorium zauważyliśmy przechodzącą przez jezdnię salamandrę plamistą. Ponieważ była to ruchliwa ulica , przypilnowaliśmy ,żeby nie przejechał jej samochód, czy rozdeptał przechodzień. Przechodziła pomalutku, jezdnia szeroka , ale bylismy cierpliwi a Krzysiek nawet pomógł wejść jej na krawężnik i zgubić sie w trawie. Na spacerze znowu zauwazyliśmy wyrwane z korzeniami olbrzymie drzewo , najprawdopodobniej skutek ostatniej burzy, która przeszła nocą nad Kudową ,a którą spokojnie przespaliśmy.



Komentarze