Dzień osiemdziesiąty pierwszy
- Babcia Ewa
- 24 mar 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 10 maj 2022

Dużo się działo ostatnio i po prostu nie miałam czasu. Ale myślę ,że warto odnotować moją ostatnią wizytę w Akademii Medycznej ,czyli aktualnie Uniwersyteckim centrum Medycznym.
Po sześciomiesięcznym oczekiwaniu, zgłosiłam się w wyznaczonym terminie na rezonans magnetyczny. Całe szczęście, że towarzyszyła mi Ola, która dzień wcześniej przyleciała do nas z trzydniową wizytą. Byłam w ostatnich dniach bardzo zajęta i po prostu zapomniałam o zbadaniu , dzień wcześniej poziomu kreatyniny. Niestety, okazało się ,że jest to niezbędne i pielęgniarka zasugerowała mi ,żeby badanie to przeprowadzić w tutejszym laboratorium. Czas oczekiwania na wynik to średnio 4 godziny, więc powinnam zdążyć jeszcze w tym dniu na planowany rezonans. No i się zaczęło.
Pierwsza sprawa : - znalezienie laboratorium w dużym kompleksie zabudowań UCM. Pomimo wskazówek pielęgniarki oraz niezłej orientacji w terenie, nie było łatwo i trochę to trwało. Kiedy już znalazłyśmy z córką laboratorium, okazało się ,że jest to olbrzymie pomieszczenie z wieloma okienkami / boksami/ do rejestracji poszczególnych zleceń na badanie krwi, z olbrzymią ilością pacjentów okupujących nie tylko miejsca siedzące ale i stojące . Zrozumiałam ,że do tych czterech godzin oczekiwania na wynik badania , muszę dodać czas oczekiwania na rejestracje zlecenia a później czas oczekiwania w kolejce na pobranie krwi. Podeszłam do jednego z okienek i zapytałam , czy nie mogłabym tego jednego badania ze względu na pilność wykonać z pominięciem kolejki. Niestety uprzejma rejestratorka wyjaśniła ,że nie jest to możliwe ze względu na " system", ale doradziła mi pobranie z biletomatu- numerka z symbolem "G" bowiem w tej grupie kolejka posuwa się najszybciej. Ponieważ moje dziecko, czyli Ola, wcześniej pobrała numerek z grupy "D," dodatkowo zgodnie z sugestią pobrałam bilet /numerek / z grupy "G".
I tak nie pozostawało nam nic innego jak tylko wpatrywanie się w tablicę wyświetlającą kolejność numerów czyli osób oczekujących na zarejestrowanie zlecenia na pobranie krwi do badania. Przez 20 minut oczekiwania numer z symbolem "G' wyświetlił się tylko raz, natomiast z symbolem "D' wielokrotnie. Tak więc, kiedy wyświetlił się numer który moja córka pobrała po wejściu do laboratorium czyli z literką "D" podeszłam do okienka i zarejestrowałam się jako oczekująca na pobranie krwi w grupie "D".

Teraz pozostawało śledzić tablicę wyświetleń i po ukazaniu się swojego numeru przejść do właściwego boksu, czyli już na konkretne pobranie krwi.. Z przerażeniem zobaczyłam ,że numery z literą "G" przesuwają się dosyć szybko a te z literą "D" bardzo , powoli, bardzo.
Minęło pół godziny a wyświetliły się tylko dwa numery a byłam dwudziesta piąta w kolejności. Nie miałam wyjścia, musiałam spróbować i poprosić pielęgniarkę o pobranie krwi poza kolejnością . Ze spuszczonym wzrokiem minęłam dużą grupę osób oczekujących w kolejce i weszłam do pierwszego z brzegu wolnego boksu.
Całe szczęście ,że trafiłam na osobę ,która zrozumiała mój desperacki krok i moją sytuację. Odnalazła mój numer w "systemie" i pobrała próbkę krwi. W tym momencie olbrzymią rolę odegrała obecność przy mnie mojej córki ,ponieważ zatrzymała osobę zbierającą próbówki i poprosiła o przekazanie mojej do badania w pierwszej kolejności . Mając na względzie czas oczekiwania na wynik 4 godziny wróciłyśmy do budynku, gdzie miałam mieć przeprowadzony rezonans i nie pozostawało nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Ola musiała być bardzo skuteczna w prośbie, o przeprowadzenie badania w pierwszej kolejności, bo już po chwili odnalazła w internecie informację ,że próbka jest w wirówce a niespełna po 30- 40 minutach podany był już poziom kreatyniny. Byłam zaskoczona i zadowolona tak szybkim załatwieniem sprawy. Jedno jest pewne ,że bez obecności Oli, nie poradziłabym sobie, szczególnie ze znalezieniem w internecie wyniku badania.



Komentarze