Dzień dwudziesty szósty
- Babcia Ewa
- 11 sie 2021
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 17 sie 2021

Kiedy jest zima, marzę o lecie. Nie mogę doczekać się ciepłych dni. Teraz są te ciepłe dni , a ja znowu narzekam i myślę o chłodnych dniach.
Jest bardzo gorąco, bardzo. Tak gorąco nie było nawet w Republice Południowej Afryki gdzie byliśmy 24 lata temu. Fakt że byliśmy tam w porze deszczowej, ale dla mnie było to cudowne lato. Lecieliśmy porannym samolotem z Warszawy do Wiednia. Tam mieliśmy kilkanaście godzin na zwiedzenie miasta i wieczorem o godz.22 wylecieliśmy do Johannesburga
Już nocny lot był pełen przygód. Najpierw stewardessy z trudem uspokoiły, hałasującą i śpiewającą grupę Włochów. Później mój mąż po paru godzinach lotu odczuł skutki zatrucia jedzeniem w restauracji i zasłabł w drodze do toalety. Zaopiekowały się nim natychmiast stewardessy i wszystko zakończyło się pomyślnie. Ja natomiast, kiedy tylko się rozwidniło nie mogłam oderwać oczu od widoku ziemi afrykańskiej . To było coś niesamowitego. Nie wiedziałam że jest czerwona .Widziałam nitki rzek. olbrzymie jeziora i nawet maleńkie punkciki poruszające się w dole. Tak byłam zafascynowana widokami ,że zapomniałam je nagrywać chociaż specjalnie w tym celu zabrałam kamerę. "Ocknęłam " się dopiero kiedy samolot zniżał się nad Pretorią ale niestety zaraz znalazł się nad docelowym lotniskiem w Johannesburgu.
Kiedy wysiedliśmy z samolotu temperatura powietrza wynosiła 26 st. C . a poprzedniego dnia w Europie , przed wylotem ca 4 st.C. Koleżanka, która nas zaprosiła , Irena mieszkała w pięknej posiadłości pod Johannesburgiem i jadąc do niej autostradą mijało się olbrzymie, jeszcze wtedy milionowe słynne Soweto. Zachwytom moim nie było końca. Cudowny klimat, piękne słońce i inne niż na naszej półkuli północnej, konstelacje gwiazd. Nawet teraz, po latach, z sentymentem i wielką przyjemnością oglądam zdjęcia , czy filmy z tej naszej afrykańskiej przygody. Muszę wspomnieć że zalecenia Ireny , klimat i słońce zdecydowanie pomogły mi na kłopoty z kręgosłupem i wróciliśmy do domu w środku zimy, wspaniale opaleni. A zwiedziliśmy , dzięki świetnej organizacji naszego pobytu bardzo dużo miejsc. Między innymi Muzeum Historii, Sun City, Pretorię z Parlamentem, Uniwersytet w Johannesburgu - miejsce pracy naszej koleżanki- Zatrzymaliśmy się na tydzień pod Durbanem na brzegu Oceanu Indyjskiego, skąd wyprawialiśmy się na wycieczki po okolicy. Zaliczyliśmy też kolację w restauracji włoskiej gdzie umieściliśmy swoje podpisy na ścianie dokumentującej odwiedzających gości.
Niezapomniana była wizyta w Parku Krugera. Naszym przewodnikiem był Klaus, miłośnik tego parku. Znał doskonale miejsca gdzie znajdowały się żyrafy, słonie ciekawe ptaki wodne czy inne zwierzęta . Jechaliśmy wolniutko znanymi mu szlakami i podziwialiśmy .
Chciałam robić dużo zdjęć ale czasami zachwyt odbierał mi możliwość jakiegokolwiek ruchu. Mimo to sfotografowałam samotnego słonia, który próbował zbliżyć się do naszego samochodu, małpy blokujące nam drogę ,czy spacerujące drogą żyrafy.





Po wieczornym grillu i nocy pełnej odgłosów sawanny wcześnie rano wybrałam się na spacer po obozowisku i zatrzymałam się w miejscu przeznaczonym dla turystów na spożywanie posiłków. Było to zadaszone pomieszczenie z dużą ilością stołów z ławami.
Usiadłam i przyglądałam się przepięknym , kolorowym ptakom , które, jako że byłam jedyną osobą znajdującą się w tym pomieszczeniu, prawie siadały mi na głowie. Chłonęłam tą chwilę do czasu kiedy do stołu obok przysiadła się grupa turystów. Było to małżeństwo z czwórką dzieci. Dwie dziewczynki ca 8-9 lat małe kopie mamy i dwóch chłopców 12-13 lat, miniatury taty. Wszyscy piękni i przystojni. Byłam w szoku. Dziewczynki miały tak samo obcięte włosy jak ich mama i tak samo były ubrane. Chłopcy natomiast mieli takie same kolory koszulek jak tata i takie same szelki. To było cudne. Nie mogłam od tej rodzinki oderwać oczu a nie wypadało mi robić zdjęć, czego najbardziej żałowałam.
Niezapomniany był także pobyt w Sun City, mieście wybudowanym na pustyni ze wspaniałymi atrakcjami , co opiszę w następnym poście.



Komentarze