Dzień dwudziesty siódmy
- Babcia Ewa
- 13 sie 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 30 lis 2021

Parę dni temu odeszła od Nas moja kuzynka Halina. To że odeszła w tak późnym wieku otoczona opieką i miłością najbliższych, świadczy też o tym, jaką była wspaniałą kobietą.
Zawsze pełna humoru, życzliwości, troski o innych i i chęci pomocy. Miała niesamowity dar bezwzględnego optymizmu i radości życia.
To Ona z mężem Krzysztofem była jasną plamą w naszych planach przeprowadzenia się do Gdańska. Zawsze gotowa do wsparcia i pomocy. Zawsze pamiętająca i dbająca o Rodzinę. Jednak do czasu.
Kiedy" zawiodłam" Ją , potrafiła dać mi bezwzględnie to do zrozumienia, nie oczekując wyjaśnień, czy tłumaczeń okoliczności. A prawdę mówiąc w tej konkretnej sprawie byłam bez winy , tyle że nie potrafiłam jej o tym opowiedzieć, wytłumaczyć , przeprosić.
Bardzo lubiłam Halinę i bardzo zależało mi żeby była na uroczystości moich siedemdziesiątych urodzin. Była i to było nasze ostatnie spotkanie.
Nie mniej, nigdy nie zapomnę jak ważną postacią była w naszej rodzinie. Moja mama nie wyobrażała sobie żadnej ważnej uroczystości rodzinnej bez Haliny i jej męża. Przypominam sobie jak kiedyś , Halina z mężem i ich ca trzyletnią córką Krysią przyjechali do nas na "Sylwestra". Rodzice jej i moi wyszli na zabawę sylwestrową, a Krysia została ze mną , moim rodzeństwem i starszą kuzynką. To niesamowite, ale pamiętam jak bardzo byłam o nią zazdrosna . Była śliczną małą dziewczynką i wszyscy się nią interesowali. Przynosili zabawki, czesali jej długie blond włosy a ja czułam się taka odtrącona. Zazdrosna byłam także kiedy moja mama przyjeżdżała z Gdańska i opowiadała o Krysi, o swojej ulubienicy. Myślę że dopiero moja dorosłość wyleczyła mnie z zazdrości o nią.
Opisze jeszcze jedno wspomnienie związane z Haliną. Otóż w latach siedemdziesiątych, kiedy kupiliśmy pierwszego " malucha" tj Fiata 126p, moja mama zapragnęła odwiedzić Halinę i jej męża w Gdańsku. Wsiedliśmy więc całą rodziną do tego malucha i ruszyliśmy w drogę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to ,że do tego samochodu wsiadł kierowca tj. mój mąż, obok kierowcy mój tato, a na tylne siedzenie moja mam w futrze z karakułów i moje dwie córki w grubych kurtkach no i ja, też ciepło ubrana. Najzabawniejsze było to ,że mój tata siedzący wygodnie obok kierowcy oglądał się do tyłu i rzucał uwagi, typu: "trochę ciasno w tym samochodzie". Ale szczęśliwie przejechaliśmy ponad 300 km, zaliczyliśmy wizytę i wróciliśmy do domku.
Muszę tu obiektywnie dodać ,że nie tylko Halina była ulubienicą moich rodziców. Także jej mąż, Krzysztof zaskarbił sobie ich uczucia. A ja ciągle mam przed oczami reakcję księdza który wyszedł odprawiać mszę żałobną po jego śmierci. Był tak zaskoczony tłumem żałobników w Kościele, że jego pierwsze słowa brzmiały. "Nie muszę mówić ,że Krzysztof był dobrym człowiekiem". I faktycznie nie musiał , bo On Krzysztof, jak Jego żona Halina byli dobrymi ludźmi.



Komentarze