top of page
Szukaj

Dzień dwudziesty piąty

Zaktualizowano: 15 sie 2021


ree

Jak dotąd, dwukrotnie usłyszałam od wnucząt pytanie "babciu jakie wykształcenie ma moja mama, bo dzieci w szkole opowiadały o swoich rodzicach, że .......... Postanowiłam więc zadowolić swoje kochane wnuczęta i opowiedzieć o osiągnięciach ich rodziców a swoich córek.

Zacznę od najstarszej Oli. Nie będę rozpisywać się o jej osiągnięciach w szkołach podstawowej czy średniej, wspomnę tylko że równolegle ze szkołą podstawową ukończyła szkołę muzyczną w klasie fortepianu.







Los sprawił że Ola rozpoczęła studia na wydziale chemicznym Politechniki chociaż

pierwszym jej wyborem , były studia na wydziale lekarskim . Zdawała egzamin wstępny w Akademii Medycznej we Wrocławiu, Pech - los chciał, że na wydział lekarski przyjmowano kandydatów którzy uzyskali z egzaminów wstępnych co najmniej 102 punkty, kiedy ona otrzymała 101. Jeszcze bardziej bolało , gdy dowiedziała się że na Akademii Medycznej w Gdańsku przyjmowano osoby które uzyskały 90 punktów , czy w Akademii w Katowicach, którą promował jej wujek, 86 punktów.

Podczas studiów mieszkała w akademiku i miała taką wspaniałą współlokatorkę, że ta nie protestowała kiedy przez rok waletowała u Oli siostra, która na pierwszym roku studiów na Uniwersytecie nie otrzymała miejsca w akademiku, a także ja, w co drugi weekend podczas swoich rocznych studiów podyplomowych.

Okres studiów moich córek to temat na niejeden dzień, o czym będzie później.

Po czwartym roku moja córka wyjechała na roczne stypendium do Birmingham w Anglii. Razem z nią wyjechał kolega z innego wydziału. Był to wspaniały chłopak, dużo o nim słyszałam i cieszyłam się że moje dziecko miało w nim wsparcie i przyjaciela. W sumie na stypendium w Birmingham,Ola spędziła dwa lata . Ukończyła tam studia na Uniwersytecie i wróciła do Polski by dokończyć studia na Politechnice. Następnie wróciła do Birmingham, aby rozpocząć przewód doktorski i tam poznała swojego przyszłego męża który był już w trakcie doktoratu. Muszę napisać że niejednokrotnie bywaliśmy u Oli. Pierwszy raz pojechaliśmy samochodem z dwiema córkami. To była przepiękna wycieczka. Hotel w Holandii, przeprawa promowa ale wcześniej uroczy , przepiękny monolog pięknej francuski, która tłumaczyła nam jak mamy dostać się na przystań promową i gdzie kupić bilety. Stałam zasłuchana w melodię języka i dopiero średnia córka przerwała mi tę błogość zadając jej pytanie po angielsku i prowadzając rozmowę w tym języku. Z promu, już w Anglii zjechaliśmy od razu na autostradę i nie było żadnego problemu z ruchem lewostronnym. Schody zaczęły się kiedy musieliśmy już w Birmingham trafić, od Oli mieszkania do hotelu, który nam zamówiła. Ale daliśmy radę. Bardzo dużo zwiedziliśmy ale jednocześnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłam matki z malutkimi dziećmi, które ubrane były w ciepłe sweterki czy skafanderki ale miały gołe stópki.

Podziwialiśmy zabudowę oksfordzkiej uczelni, zwiedziliśmy między innymi miasto w którym urodził się i mieszkał Szekspir, Tam spotkała nas miła niespodzianka. W wejściu do sklepu z pamiątkami minął nas nieznany mężczyzna , usłyszał jak córki rozmawiają po polsku , zawrócił i powiedział " no, oczywiście, od razu wiedziałem że Polki, bo jak ładne dziewczyny to muszą być Polki" Rozpisałam się a ma być o Oli.

Podczas jej pobytu na uczelni w Birmingham miała miejsce wielka uroczystość. Uniwersytet odwiedził sam mąż królowej, Książe Filip a Ola jako reprezentantka swojego wydziału tłumaczyła mu sposób działania aparatury na której przeprowadzała doświadczenia. W czasie naszego pobytu i zwiedzania Birmingham zdjęcie Oli z Księciem Filipem i informacją o jego pobycie , znajdowało się przy wejściu do głównego budynku Uniwersytetu . Była gwiazdą.


ree
ree

Podczas obrony pracy doktorskiej, a właściwie już po ,podszedł do niej jeden z recenzentów i zasugerował aby kontynuowała prace na uczelni. Jak czas pokazał , powinna zostać na uczelni, ale życie pokrzyżowało jej plany. Mąż Oli, który wcześniej obronił doktorat znalazł pracę i przeprowadzili się na południe Anglii . Byli parę miesięcy po ślubie kiedy zadzwonił do Oli jej promotor z propozycją kontynuacji pracy naukowej w Szwajcarii. Ola przekazała nowinę mężowi , jednak ten nie podjął tematu. Uważał, że on sam nie miałby tam pracy. Promotor nie rezygnował z Oli i zapewnił ją ,że dla jej męża też będzie zatrudnienie. Tym razem małżonek powiedział że nie będzie nigdzie wyjeżdżał , bo nie zna niemieckiego. Nie przekonało go nawet zapewnienie że będzie pracował wśród Anglików i zbyteczna jest znajomość niemieckiego, czy francuskiego. Wtedy wysunął taki argument cyt. " a jeżeli będę chciał pójść do kina lub sklepu?" Tak więc Ola nie wyjechała do Szwajcarii a w miejscowość w której zamieszkali nie oferowała odpowiedniej do jej wykształcenia pracy. W zasadzie żadnej sensownej pracy. Na parę miesięcy zatrudniła się w administracji w miejscowym urzędzie i kiedy dowiedziała się że może podjąć pracę w Londynie w firmie jako audytor , i dodatkowo firma umożliwia zdobycie kwalifikacji biegłej księgowej, postanowiła się przekwalifikować / zdobyć nowy zawód/.

Ta decyzja wiązała się z wielkimi niedogodnościami. Otóż, żeby dojechać do miejsca pracy musiała wyjść z domu najpóźniej o 6:30 , dwadzieścia pięć minut zabierało jej dojście na lokalną stację i następnie 50 minut trwał dojazd pociągiem do miejsca pracy w Londynie, lub ponad godzinę do firmy gdzie prowadziła audyt. Kolejne 20 minut na dojście ze stacji w Londynie. Droga powrotna zajmowała tyle samo czasu. Pociągi zatłoczone dojeżdżającymi tak jak ona do pracy w Londynie . I tak codziennie, dzień za dniem ,tydzień za tygodniem, przez lata. Kiedy urodziły się dzieci i osiągnęły stosowny wiek zostały zapisane do przedszkola. Każdy dzień pracy wyglądał następująco: Ola wychodziła z domu o 6 30, więc dzieci do przedszkola odwoził samochodem jej mąż. Samochód parkował w najbliższym możliwym miejscu i piechotą dochodził do stacji z której tak jak Ola dojeżdżał do pracy w Londynie. Telefonicznie informował Olę gdzie zostawił samochód, przy której ulicy i ona, kiedy przyjeżdżała z Londynu , zgodnie z jego wskazówkami szukała miejsca zaparkowania samochodu, podjeżdżała do przedszkola i zabierała dzieci do domu. Nieraz była to godz. 19. Nie będę rozpisywać się o towarzyszącym jej codziennie stresie, Czy dostanie się na "swój" pociąg w Londynie , czy da radę wsiąść do zatłoczonego składu, czy nie zdarzy się jakakolwiek awaria, czy szybko znajdzie samochód i czy zdąży odebrać dzieci. W tych warunkach, w tym czasie, Ola zdała egzaminy i otrzymała dyplom Biegłej Księgowej. Byłam i jestem pełna podziwu dla swojego dziecka .

Ostatnio znajoma zwierzyła mi się że jej córka ma tak ciężko w życiu , ponieważ przed rozpoczęciem pracy musi odwieźć jedno dziecko do szkoły, drugie do przedszkola a potem jeszcze je odebrać. Zapytałam o której rozpoczyna pracę i ile czasu zajmuje jej dojazd. Okazało się że rozpoczyna pracę o 9 00 a szkoła i przedszkole znajdują się " w zasięgu ręki". Mieszka w małej miejscowości gdzie też znajduje się jej zakład pracy i porusza się samochodem. Nic dodać i nic ująć. Nie mogłam jej współczuć znając zmagania Oli i jej męża.

Trudności nasiliły się kiedy najstarszy syn rozpoczął naukę w szkole. Do tej pory mąż odwoził dzieci do przedszkola a Ola je odbierała. Teraz Mateusz rozpoczynał naukę o 9 00 i należało go odebrać najpierw przez parę miesięcy o godz. 12 00 a następnie o godz. 15 00. Zmagania Oli i jej męża w zakresie organizacji opieki nad dziećmi przy ich pracy zawodowej na całym etacie będzie tematem następnego dnia.









 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Dzień sto trzydziesty piąty

Najpierw czekałam trzy miesiące /wyjątkowo krótko/ na wizytę u neurologa a następnie ze skierowaniem , pięć miesięcy na badanie...

 
 
 

Komentarze


©2021 by Babcia Ewinka.

bottom of page