Dzień dwudziesty drugi
- Babcia Ewa
- 27 lip 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 lip 2021

Moja siostra Hania, opowiedziała mi kiedyś dziwne zdarzenie. Otóż zmarł jej teść. Bardzo porządny, solidny człowiek . Ojciec trzech synów, których sam wychował. Miał własne mieszkanie , był samodzielny i nawet w chorobie /krótkiej / nie wymagał ze strony swoich synów , czy synowych opieki . Zawsze, kiedy odwiedzał swojego syna i moją siostrę, nigdy nie dzwonił , tylko w charakterystyczny sposób pukał do ich drzwi. Tak więc zanim otworzyli , zawsze wiedzieli że to on stoi na progu.
Kiedy zmarł i nadszedł dzień pogrzebu, rano miała być odprawiona msza św. żałobna i wolą księdza, u którego rodzina zamówiła tą mszę było , aby chociaż jedna z rodzin przystąpiła do Komunii św.
Tu pojawił się problem. Żaden z synów i żadna synowa nie byli praktykującymi katolikami i spełnienie życzenia księdza stanęło pod wielkim znakiem zapytania.
Wszyscy więc spotkali się wieczorem u mojej siostry w mieszkaniu i spychali ten obowiązek jedni na drugich. Każdy tłumaczył dlaczego nie może "iść do spowiedzi " i w zasadzie wszyscy rozeszli się nie ustalając kto będzie przy ołtarzu reprezentował rodzinę.
Kiedy za ostatnim gościem siostra zamknęła drzwi i oboje z mężem zastanawiali się co robić , nagle ktoś zapukał do drzwi ich mieszkania. Nie zadzwonił tylko zapukał w charakterystyczny sposób, tak jak robił to zawsze tylko teść. Spojrzeli na siebie i oboje rzucili się do klamki. Tymczasem za drzwiami nikogo nie było. Pierwszą myślą, było podejrzenie że ktoś z gości zrobił im kawał, ale kiedy wyjrzeli przez okno z drugiego piętra , zobaczyli że wszyscy goście którzy opuścili mieszkanie są w komplecie ,już na chodniku i nikt z nich nie mógł zapukać do ich mieszkania.

Siostra opowiadała że w momencie kiedy uświadomili sobie ,że to teść mógłby dać im znak, zrobiło im się bardzo strasznie, dziwnie, i prawie jednocześnie głośno obiecali, że pójdą jutro rano do spowiedzi i komunii św. Tak też się stało.



Komentarze