Dzień czterdziesty szósty
- Babcia Ewa
- 22 paź 2021
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 lis 2021

No i jest dalszy ciąg naszych zmagań sanatoryjnych. Dzisiaj rano wychodząc po śniadaniu na spacer, zauważyłam sąsiadkę z pokoju naprzeciwko pakującą torbę podróżną . Zapytałam "już pani wyjeżdża?" odpowiedziała, " no tak, okazało się ,że mam covida. Pierwsza myśl , to " jak to, tak blisko nas osoba zarażona?". Byłam zaskoczona , a sąsiadka rozgoryczona jeszcze dopowiedziała ,że nie tylko ona ma" covida - "wczoraj zabrali mężczyznę z drugiego piętra". Dosłownie zamurowało mnie. Nie omieszkałam więc zejść do pokoju pielęgniarki i zapytać jak wygląda sytuacja epidemiczna w naszym sanatorium. Ucieszyłam się też że na miejscu akurat był lekarz sanatoryjny.

No i tak, zamiast uspokojenia, wyjaśnienia skąd wzięły się te przypadki /ujawnienie zakażenia po co najmniej czterodniowym pobycie ?/ a przede wszystkim zapewnienia że przedsięwzięte zabezpieczenia nie powinny wzbudzać mojego niepokoju, usłyszałam aroganckie i lekceważące stwierdzenia, że sytuacja wygląda tak jak w całej Polsce, że w telewizji mówią jak się zabezpieczyć przed zarażeniem. Kiedy powiedziałam że nie oglądam TV , usłyszałam "a szkoda" oraz rewelacyjną uwagę lekarza , że trzeba też "myśleć". Tego było dla mnie za dużo. Wkurzyłam się. Przychodzę z poważną dla mnie sprawą, z wątpliwościami , a zamiast wyjaśnień słyszę obrażające mnie sugestie i zalecenia dot oglądania tv.
Powiedziałam jak wygląda cała sprawa z mojego -kuracjusza- punktu widzenia, a ponieważ nie byliśmy beneficjentami NFZ , postanowiliśmy niezwłocznie , nie czekając na zakończenie turnusu opuścić to sanatorium. Tak też się stało, a ponieważ przesympatyczna recepcjonistka niebacznie mnie zapytała jak się nam podobało, mogłam tylko w odpowiedzi na to pytanie, zgłosić swoje uwagi co do zagwarantowanych nam warunków pobytu.



Komentarze